Znajdź swój szlak Znajdź swój szlak Author
Title: Św. Jan Maria Vianney - Bóg widoczny w człowieku
Author: Znajdź swój szlak
Rating 5 of 5 Des:
Jego postać zaintrygowała mnie, kiedy przeczytałam, że zabraniał swoim parafianom tańczyć . Nie żebym była miłośniczką tańca, tylk...


Jego postać zaintrygowała mnie, kiedy przeczytałam, że zabraniał swoim parafianom tańczyć. Nie żebym była miłośniczką tańca, tylko dlatego, że mu się to udało. Wprawdzie po 25 latach, ale jednak. A wtedy nie były to tańce takie jak teraz nasze, z ruchami prawie erotycznymi, było to tylko trzymanie się za rękę. Bo przypomnijmy, że w latach, w których był proboszczem (1818-1859) walc dopiero nieśmiało wchodził na salony.  Nie tylko zabraniał tańczyć, ale nawet patrzeć na tańce, bo jak mówił ”ty nie tańczysz, ale twoje serce tak”. Potrafił kilka miesięcy nie dać rozgrzeszenia osobie, która ukradkiem wymknęła się na jarmark do sąsiedniej wsi.

O co chodziło w tych tańcach ? Kiedy doczytałam głębiej, była to obrona dziewcząt, które po takich zabawach, często zachodziły w ciążę, później rodzina oddawała komuś urodzone dziecko, a dziewczyna szła na służbę a właściwie do niewolniczej pracy na fermie, bo nikt już jej nie chciał.

Kiedy rodzice tłumaczyli się, że mówią córkom jak mają się zachowywać. Proboszcz z Ars rzucił garść siana do kominka i krzyknął „nie pal się „. Rodzice odpowiedzieli” Ależ siano w ogniu będzie płonąć” Na to proboszcz ” I tak płoną wasze córki w tańcu”

Kiedy we wsi miał być jarmark, zapłacił muzykantom dwa razy tyle i odesłał do domu. Walczył również o wolne niedziele dla wszystkich, co nie podobało się okolicznym farmerom. Był przeciwny knajpom, których w tej malutkiej wiosce było aż cztery, a w których mężowie wydawali na alkohol pieniądze. Kiedy wysyłano do Kurii petycje przeciwko niemu, sam je podpisywał, bo sądził, że nie nadaje się na proboszcza.

Kim był proboszcz z Ars, że jego parafia zaczęła być po latach wzorcowa i stała się miejscem pielgrzymek? Sama wieś miała ok. 250 mieszkańców tj. 60 rodzin a w roku 1827 przybyło tam 20 tys. pielgrzymów, a w roku 1859 aż 80 tysięcy.

Jan urodził się w biednej rodzinie, trzy lata przed rewolucją francuską. W szkole miał kłopoty, bo zaczął ją w wieku 17 lat, miał kiepską pamięć a wtedy uczono się kazań na pamięć. Nie mówił nawet po francusku, tylko wiejską gwarą a chciano go uczyć łaciny. Był również nieśmiały, co dla księdza jest uciążliwe. W Seminarium uznano, że nie nadaje się do kapłaństwa i zwolnili go do domu. Jego proboszcz się nie poddał, przez rok przygotowywał Jana do święceń, które zdał. Po święceniach, wysłano go do Ars, która nawet nie była parafią. Kazania na niedzielę uczył się cały tydzień, a kiedy wszedł na ambonę zapominał połowę, mówili o nim, że jest prawdziwie ubogi nawet intelektualnie i że budzi litość. Ale kiedy w kazaniu powtarzał tylko w kółko„ On jest tu!” pokazując na tabernakulum, robił to z takim wzruszeniem i przekonaniem, że poruszał serca ludzi.

Bazylika w Ars
Dlaczego ludzie go słuchali?

Ponoć byli zdziwieni, że ktoś z takim zapałem walczy o ich zbawienie. Pokazywał im drogę do nieba, najpewniejszy choć nie najłatwiejszy sposób by tam dojść. Oni też zaufali księdzu, który ciągle pościł, spał na gołych deskach i tak jak oni nic nie miał. Tak mało jadł, że fakt, że żył to już był cud. Mało spał, modlił się długo w noc: o 2.00 wstawał, aby odmówić nocne oficjum, o 4.00 szedł adorować Najświętszy Sakrament. Ksiądz Jan nie oszczędzał się i zdarzało mu się spędzać w konfesjonale od szesnastu do osiemnastu godzin na dobę! Dokonał rzeczy niebywałej: każdego roku przyjmował 20-30 tysięcy penitentów. Szacuje się więc, że w ciągu ponad czterdziestu lat posługiwania wysłuchał milion spowiedzi! Pokutę zadawał małą, a sam za te grzechy pościł i modlił się.

Rozdawał wszystko, co posiadał, np. potrafił zdjąć na ulicy buty i skarpety, aby oddać je biedakowi, a sam wracał do domu boso. Szczególnie bolała go bieda dzieci, więc utworzył „Dom Opatrzności" dla sierot; kiedy brakowało żywności, wsławił się cudem rozmnożenia ziaren kukurydzy.

Zwyczajną dobrocią dokonał rzeczy niezwykłych. Niezwykła była siła promieniowania osobowości tego kapłana na otoczenie. Ludzie byli urzeczeni jego świętością, mówili, że zobaczyli Boga w człowieku. Większość z nich marzyła o tym, aby stanąć w długiej kolejce do konfesjonału, w którym spowiadał. Niejeden stał w kolejce przez kilka dni.

Posiadał niezwykłe dary mistyczne m.in. czytania sumień - dzięki czemu pomagał penitentom ujawniać grzechy, przepowiadania przyszłości czy mówienia językami. Zdarzało mu się wywoływać z kolejki konkretne osoby, którym proponował możliwość wcześniejszego wyspowiadania się. Jego wiedza o penitentach budziła zdumienie. Pod jego wpływem nawracali się nawet najbardziej zatwardziali grzesznicy.

Przez wiele lat nocami nękał go szatan, choć jednak były to zmagania przerażające, zwykł mawiać: „najstraszliwszą pokusą jest nie być kuszonym; jest to stan tych, których diabeł przygotowuje do piekła".

Umarł z wyczerpania w wieku 73 lat. Jego nietknięte ciało jest w Bazylice w Ars.

Był w nim ten radykalizm, który świecił jak latarnia w mroku, wskazując drogę. Pokazał nam, że Bóg działa przez nasze słabości i to właśnie jest miejsce, gdzie możemy być narzędziem w rękach Boga.

Papież Benedykt XVI ogłosił niedawno św. Jana Vianneya patronem wszystkich kapłanów. To nie pierwsze tego rodzaju wyróżnienie. Już Pius XI nadał Vianneyowi tytuł "patrona wszystkich proboszczów", bł. Jan XXIII napisał specjalną, bo poświęconą jego osobie encyklikę, zaś Jan Paweł II uczynił to samo, tyle, że w formie publicznego listu skierowanego do wszystkich kapłanów na Wielki Czwartek.
Jan Paweł II w kazaniu do kapłanów na placu w Ars powiedział " Chrystus naprawdę zatrzymał się w Ars, w czasie kiedy był tu Jan Maria Vianney..."

 
Top