Killarney - magiczne miejsce, które zauroczyło mnie w tegoroczne wakacje. To takie irlandzkie Zakopane, otoczone górami z najwyższym szczytem w Irlandii. Nazwa z irlandzkiego Cill Áirne czyli kościół z tarniny. Miasto otoczone jest Parkiem Narodowym Killarney z trzema jeziorami i dlatego na każdym kroku są tu niesamowite widoki. Z tego powodu inaczej niż zwykle umieszczę zdjęcia tych cudów natury nie na końcu lecz na początku.
Dwie i pół godziny lotu z Ławicy w Poznaniu do Cork, potem przejazd do Killarney i podróż zamyka się w 5,5 godziny od drzwi do drzwi mieszkania.
Miasteczko jest piękne, ukwiecone i bardzo zadbane. Obowiązkowy punkt wszystkich wycieczek po Irlandii. Jest wypadowym miejscem na szlaki górskie, wycieczki po półwyspach i nad Atlantyk.
Sklepiki przy głównych ulicach mają różnokolorowe, rzeźbione drewniane witryny, których u nas już nie zobaczymy.
Starsze domy zbudowane z kamienia.
Park zachwyca bylinowymi rabatami i ogromnymi, starymi drzewami. Zieleń w Irlandii jest wyjątkowo soczysta i wyrośnięta.
Spodobało mi się to drzewo, nazwałam je "drzewem tańczącym".
Tu w parku można wypić kawę i popatrzeć na katedrę, widok poniżej.
Neogotycka katedra Najświętszej Maryi Panny jest najokazalszym zabytkiem miasta.. Świątynia ta wzniesiona została w latach 1842-1912. Podczas budowy, gdy w Irlandii panował Wielki Głód (1845-1849) w murach kościoła funkcjonował przytułek, a na przyległym terenie chowano zmarłych. Dziś w tym miejscu rośnie olbrzymie drzewo widoczne na zdjęciu po lewej.
Kamienne, surowe i wysokie wnętrze świątyni robi niesamowite wrażenie.
To kościół Franciszkanów i hortensje, które tu kwitną różnokolorowo w całym mieście.
Nieopodal na wyspie jest średniowieczny zamek Ross z końca XV wieku. Był rodową siedzibą klanu O'Donoghue, obecnie udostępniony jest zwiedzającym. Zamek Ross był ostatnią twierdzą w Irlandii, która stawiała jeszcze opór Oliverowi Cromwellowi podczas jego krwawej kampanii w XVII wieku. W końcu jednak zamek przeszedł na własność korony angielskiej. W kolejnych wiekach zamek często zmieniał właścicieli, aż w 1979 stał się własnością Republiki Irlandii.
Idąc dalej w głąb wyspy dojdziemy do starego kopalnianego szybu miedzi, w którym woda jest zielona.
Spacer wokół wyspy to seria niezapomnianych widoków na góry, jezioro i wyspy.
Drugą trasę najlepiej przejechać rowerem. Kilka km od miasta na terenie Parku Narodowego są ruiny Muckross Abbey. Opactwo zostało wzniesione w 1448 jako klasztor Franciszkanów. Na przestrzeni wieków było wielokrotnie niszczone i odbudowywane. Tutejsi mnisi często padali ofiarą prześladowań. Obecnie opuszczony budynek opactwa jest w znaczniej części pozbawiony dachu, poza tym jednak dość dobrze zachowany. Wewnątrz murów warto znaleźć wewnętrzny dziedziniec z rosnącym tam olbrzymim drzewem cisowym. Z tyłu stary cmentarz .
Kawałek dalej jest rezydencja Muckross (Muckross House) – XIX-wieczna posiadłość otoczona przecudnym parkiem.
Z tyłu budynku ażurowe metalowe schody przeciwpożarowe, specjalnie zrobione dla królowej Wiktorii, która spędziła tu 2 noce w czasie wizytacji włości a panicznie bała się pożaru.
Jadąc w kierunku wodospadu Torc mijamy po drodze olbrzymie drzewo - jałowiec - ma 700 lat.
Jadąc dalej możemy odpocząć na plaży nad jeziorem w ciszy przerywanej tylko odgłosami natury.
Wodospad Torc przy opadach zwiększa swoją masę wielokrotnie.
Dalej dobrze wybrać się samochodem. W połowie krętej, górskiej drogi jest tunel wykuty w skale.
Nieliczni wiedzą, że z boku można wejść na górę tunelu a tam naszym oczom ukaże się taki oto widok.
Tą drogą dojedziemy do Ladies View - miejsce widokowe nazwane tak, ponieważ spodobało się ono dwórkom królowej Wiktorii w czasie jej podróży.
Trzeci szlak z przepięknymi widokami jest drugą stronę jeziora w Muckross.
Jaskinia a właściwie przejście pod górą, było trochę strasznie...
A na koniec trasy już w parku Muckross takie oto cudo...prześliczne !
180 stopni przepięknego widoku. Od Killarney w dolinie poprzez Zamek Ross na wyspie do przełęczy Dunloe.


Gap of Dunloe - wijąca się droga pomiędzy dwoma pasmami skalistych gór. Po drodze mijamy pięć jeziorek i pasące się swobodnie owce. Dolina ma długość 11 km a widoki dech zapierają.
Zjeżdżając serpentynami w dół warto się zatrzymać na irlandzkie piwo albo obiad w 150 letnim domku, w którym jest Pub.
Piaty szlak zaprowadził mnie nad Atlantyk. Południowo - zachodnia część Irlandii ma kształt dłoni. Pięć półwyspów jak pięć palców. Na jednym z nich jest Inch. Tam pojechaliśmy na 5 km plażę nad Atlantykiem. I znów widok jak z bajki- góry schodzące do oceanu.
Na plażę można wjechać samochodem i rozłożyć się w jego pobliżu. To było takie inne niż u nas ale wygodne bez szukania parkingu i noszenia koców i toreb kilometrami.
Szósty szlak prowadził także nad Atlantyk ale w drugą stronę, za miastem Cork do Cobh dawniej Queenstown. Nazwany tak po wizycie królowej Wiktorii. Był ostatnim portem Titanica w 1912.
Urocze domy schodzą schodkowo ku morzu.
Urocze domy schodzą schodkowo ku morzu.
Nad miastem góruje katedra św. Colmana. Budowano ją 70 lat. Ma największy w Irlandii karylion z 49 dzwonów wygrywających melodie.

koronkowe wnętrze zachwyca.
Bilety do Muzeum Titanica są jak autentyczny bilet na statek. Jest tam imię i nazwisko pasażera i po wyjściu można sprawdzić czy przeżył tragedię i gdzie zamieszkał w Ameryce.
W muzeum Titanica - tak wyglądały kabiny 3 klasy.
Za muzeum autentyczne molo, z którego pasażerowie wsiadali na łódki dowożące ich do Titanica.
Stacja kolejowa - tutaj przyjeżdżali imigranci. W czasie Wielkiego Głodu wyjechało z Irlandii ok. 2,5 mln ludzi. Obecnie jest tu Muzeum Imigracji.
Na ulicach rosną palmy...
Stroma uliczka wpisana do 25 najbardziej stromych ulic na świecie. W tle szpiczaste domki nazywane " Talią kart".
W drodze powrotnej odwiedziliśmy urocze miejsce Ballymaloe House County Cork.
Na terenie tej posiadłości mieści się najlepsza szkoła kucharska w Irlandii.
Posiadłość z ciekawymi rzeźbami wokół.
CIEKAWOSTKI
Okna otwierają się na zewnątrz. To dlatego, aby wiejący tu często wiatr, dopychał je do framug. Wtedy okna są szczelniejsze. Tak jak my używamy w domach nawilżaczy , tutaj używa się dużych osuszaczy powietrza z powodu jego bardzo dużej wilgotności.
W domach i miejscach publicznych są 2 krany do zimnej i do ciepłej wody osobno. Ponieważ najpierw była woda tylko zimna a potem dołączali ciepłą. Od niedawna mieszkańcy w nowych domach albo przy remontach zakładają już baterie gdzie woda się miesza. Co ciekawe w Irlandii nie płaci się za zużycie wody. Jest za darmo.

Nawet w nowych domach rury kanalizacyjne są na zewnątrz.
W barze panowie zamawiają pintę piwa a panie - szklaneczkę. Jak Irlandki pieką ciasto to używają funt masła, pintę mleka i kilka uncji mąki.
To stara bramka owcza. Człowiek przejdzie a owca się nie przeciśnie. Oczywiście w bok szedł płot.
Nieużywane budki telefoniczne przerobiono na miejsce dla defibrylatorów. Bardzo dobry pomysł.
Zadomowiły się tu gatunki z rejonu śródziemnomorskiego jak rododendrony, które trzeba usuwać bo wypierają rodzime gatunki i osiągają wysokość kilku metrów. W górach całe zbocza pokryte są rododendronami, musi to cudnie wyglądać wiosną kiedy kwitną.
Taka ładna stara skrzynka na listy w typowym dla Irlandii murze z kamienia.
Irlandia bez krów- niemożliwe
ani bez kamiennych płotów i płotków
Dziękuję Oli - niezwykle ciepłej i uśmiechniętej osobie i Michałowi, człowiekowi - encyklopedii wiedzy nie tylko o Irlandii, za gościnę i przecudne, intensywne turystycznie wakacje, Uli za miłe towarzystwo oraz Adamowi i Julkowi - najlepszym przewodnikom rowerowych wycieczek po Killarney :)
MAPKI
Plan Muckross